wtorek, 24 stycznia 2012

kropki...kropki...i po kropkach

Czy któreś z Waszych dzieci lub znajomych Waszych dzieci miało kiedyś OSPĘ?





Oto cała historia jacy lekarze są konkretni, domyślni i w ogóle.


Otóż dwa tygodnie temu mojego synka spotkała dziwna sytuacja(kto miał do czynienia z odparzeniami wie o co chodzi). Sytuacja wyglądała tak, że o godzinie 7 rano przewinęłam go i nic dziwnego nie zauważyłam, a o 10 zaczął strasznie krzyczeć. Odpakowuję pieluszkę a tam dwie paskudne rany na pupce z których sączy się jakiś płyn przypominający wodę. Myślałam, że to odparzenie i zaczęłam smarować równymi maściami. Nie pomagały więc po kolejnych dwóch godzinach poszłam do apteki,a tam pani farmaceuta powiedziała, że to na pewno odparzenie i żebym posypywała takim proszkiem o nazwie Dermatol a wieczorem smarowała sudocremem. Tak robiłam i jakby zaczęło przysychać(oczywiście przestałam go ubierać w pieluszki jednorazowe a zaczęłam w tetrę. Ze dwa miesiące temu zakupiłam w pieluszkarni 3 pieluszki kieszonki, ponieważ grozi nam kryzys finansowy, a ja nie chcę wracać do pracy). Zmieniałam je co mniej więcej godzinę a czasem nawet częściej, bo Miłoszek w końcu zaczął czuć , że ma mokro.
Sytuacja taka była do następnego dnia gdy pojawiły się dwie krosty na czole. Były ogromne i w dodatku tylko dwie i nikomu nie przyszło do głowy, że to coś innego niż potówki. Przy okazji ranki na pupie tak się wysuszyły, że jedna aż pękła i zaczęła się sączyć krew, ale posypałam proszkiem z apteki  było ok - do następnego dnia, kiedy to pojawiły się kolejne kropki. Trochę się zdziwiłam i nie było miejsc do pediatry więc poczekałam jeszcze jeden dzień i w końcu poszliśmy do pediatry. Spojrzała na te kilka kropek i powiedziała, że to wygląda jej na zakażenie bakteryjne, albo paciorkowiec albo gronkowiec. Że każdy to mógł przynieść i kichnąć, a dziecko się zakaziło. Dała skierowanie do szpitala, antybiotyk do picia i antybiotyk w maści i kazała go smarować gencjaną na noc i kąpać w nadmanganianie potasu dwa razy dziennie i  zgłosić się na kontrolę za 3 dni. Gdyby jednak pojawiła się gorączka, lub więcej takich dużych krost to od razu do szpitala. Aha i pupa też jest taka przez tą bakterię.

No ok. Wróciłam jak zwykle przerażona do domu. 

Czekaliśmy te 3 dni i nic prócz mnóstwa dużo mniejszych kropek się nie pojawiło. Poszliśmy na kontrolę, a lekarka, że to najprawdopodobniej OSPA. Sama nie była pewna. No po prostu szok. Idę do niej i płacę , bo w państwówce mnie nie przyjmą a ona nie wie.
No ale kazała stosować te same rzeczy i, że to zniknie. No faktycznie mija dwa tygodnie i jest tego coraz mniej. Natomiast zastanawia mnie to czy jest w ogóle sens chodzenia do tych konowałów.
Co ciekawe nikt w domu nie miał OSPY a za często z nim teraz nie wychodzę, żeby się nie pochorował. Gdzie to złapał? Oczywiście w przychodni na szczepieniu. \
Nic tylko się załamać.

A Wy? Czy spotkało Was kiedyś coś podobnego?

poniedziałek, 16 stycznia 2012

kooszmary z koszmarnym Karolkiem.

Jakiś czas temu dostałam  od wydawnictwa Znak propozycję zrecenzowania książki pt."Koszmarny Karolek i wampirozombi" Francesca'y Simon. Byłam przepełniona entuzjazmem, który powiększał się dodatkowo w czasie gdy moja okoliczna poczta dostarczała książkę przez cały miesiąc (swoją drogą nie rozumiem jak może listonosz przychodzić tylko w poniedziałek, nie pracują czy jak?).

Gdy dostałam w swoje ręce pachnącą nowością jeszcze książkę nie wiedziałam co mnie czeka.
Nigdy nie czytałam tak cienkiej książki tak długo. I nie wynika to  tego, że opiekując się moim prawie czteromiesięcznym synkiem, nie miałam na to czasu. Nie. Po prostu czytam to po kawałku i za każdym razem przysypiam na koniec czytanego fragmentu, a do kolejnego nie chce mi się wracać.

Koszmarny Karolek i wampirozombi

Nie wiem  czy czytał ktoś z Was przygody tego małego drania (bo nie mam innych określeń na to dziecko). Swoją drogą mam nadzieję, że moje aż takie nie będzie.
Karolek jak wynika z opowiadania naprawdę jest chodzącym koszmarem i na miejscu rodziców udałabym się z nim do psychologa. Dziecko tak szkodzące musi mieć jakiś żal do nich i podejrzewam, niestety, że jest zazdrosne o młodszego braciszka.
Prawdę powiedziawszy wiem co to oznacza, bo sama mam młodsze rodzeństwo, ale ja się tak nie zachowywałam. To jest też chyba kwestia podejścia rodziców do młodszego rodzeństwa i starszego, aby to drugie nie czuło się porzucone.

Ale wracając do książki. 
Każde kolejne opowiadanie to dla mnie prawdziwy KOSZMAR. Nie znoszę takich dzieci i nie za bardzo odczuwam w sobie chęć do tego, żeby moje dziecko to czytało. Po co ma brać z niego przykład. Wiadomo, że dzieci biorą przykład z tych złych a nie dobrych, bo ci są ciekawsi. Sama wiem to po sobie. 
Natomiast jako, że mam synka będę mu czytała książeczki przygodowe takie z sercem. Jak o piratach, czy klasykę np.braci Grimm, Opowieści z Narni, Piotrusia Pana etc.

To jeśli chodzi o przedmiot tego wywodu.
Ale zapraszam byście ocenili ją sami.


Do książki dołączona była kolorowanka i łamigłówka w jednym pt."Koszmarny Karolek. Narwane kolorowanki "autorstwa również Pani Simon.



Koszmarny Karolek. Narwane kolorowanki.



Francesca Simon

 Oprawa jest bardzo fajna i pomysł też, ale szczerze mówiąc ja tego nie załapałam (niech mi ktoś dokładnie wytłumaczy o co chodzi, bo może przez moje niewyspanie i zmęczenie już nic nie kumam). Nie potrafię określić  - dla dziecka w jakim wieku książka i kolorowanka są przeznaczone. Ja rozumiem, że chodzi o ćwiczenie umysłu. Niech im będzie. 
Fajny jest pomysł na zasadzie wątku detektywistycznego. Na jednym z obrazków jest pokój Karolka i trzeba odnaleźć  - co zniknęło, a potem szukać winnego.


Kocham Francję i francuzów, ale to?????? Może mój synek jak dorośnie mi to wytłumaczy.


PS. Jednak, żeby nie było, że to totalna porażka powiem tylko, że sam sposób wydania jak również ilustracje bardzo mi przypadły do gustu. Tylko to.


niedziela, 1 stycznia 2012

co do domu....

Na początku chciałam Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji Nowego Roku 2012. 
Oby ten był lepszy/jeszcze lepszy niż poprzedni i aby Wasze marzenia się spełniły,aby maluchy były zdrowe i nie sprawiały kłopotów i abyście nie były zmęczone :)


Wracając do bloga.
Ponieważ jak sądzę, już za parę dni wrócicie do domu wraz z Waszą pociechą/pociechami potrzeba Wam wiedzieć co będzie potrzebne w domu. Oczywiście dotyczy to tych co nie mają.

Powiem co mi się przydało.
Oczywiście najważniejsze jest łóżeczko - choć wiele osób mi opowiadał jak to cudownie jest spać z takim maleństwem, odważyłam się na to tylko w szpitalu , zaraz po porodzie, zmuszona przez pielęgniarkę, która powiedziała mi, że choć bardzo się wykrwawiłam(da się przeżyć - naprawdę, bo Endorfiny działają jak trzeba) to nie będzie przychodzić na moje wezwanie, żeby podawać mi dziecko jak będzie je trzeba nakarmić - głupia KROWA(pragnę wspomnieć, wcale nie przesadzając, że naprawdę źle się czułam - byłam strasznie słaba). I, żebym położyła między sobą a zimną ścianą i , żebym się nie bała, bo na pewno nie spadnie i go nie przygniotę. Spałam, a raczej drzemałam i przy każdym jego mocniejszym oddechu i przeciągnięciu od razu ze strachu podskakiwałam. Więc WAŻNE - łóżeczko.

Wiele myślałam na temat mebelków. Mam y dość niewielki metraż, a więc pole do popisu też niewielkie. Zdecydowaliśmy, że dobrym pomysłem, skoro nie można kupić szafki(za wysoka), będzie kupienie komody no i bezpiecznego przewijaka. Z tym było wiele kłopotu. No bo można przecież przewijać na łóżku, no ale po co? Musi być wygodnie i bezpiecznie. Dodatkowym problemem były dość nie wielkie środki finansowe jakimi dysponowaliśmy. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na te mebelki:

INFORMACJA WAŻNA! 
Nie reklamuję żadnej firmy , po prostu wyrażam swoją subiektywną opinię na ich temat na podstawie własnych doświadczeń.

Kolejną rzeczą jest kąpiel. Nasza łazienka woła o pomstę do nieba i chodzi tu głównie o jej wielkość. Mieści się tu kabina prysznicowa, toaleta, umywalka i lustro. I wcale nie ma tu dużych odległości żeby się między nimi poruszać. Tylko tyle, żeby twarzą się obrócić do każdej z nich. Paranoja! Jak tu wykąpać dziecko?
Wpadłam na ciekawy pomysł. Wykorzystałam komodę, która stoi w jednym  pokoi(zwykła najtańsza ze sklepu znanej szwedzkiej sieci meblowej)i położyłam na niej matę antypoślizgową(tak , dokładnie taką jaką się kładzie w wannie) a na niej wanienkę dla dziecka, ale tak, żeby z dwóch stron co najmniej stykała się ze ścianą, , żeby się nie ruszała w trakcie kąpania. Działa!!!!! 


I to wszystko jeśli chodzi o mebelki.

Następnym razem o kosmetykach :)
ZAPRASZAM :)